Wspomnienia o moim Ojcu:
Mój Ojciec, Waldemar Reńda, urodził się w 1942 roku w Płocku. Jego rodzicami byli nauczyciele. Ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Katowicach. Pracę magisterską pisał w Zakładzie Dydaktyki Fizyki i obronił ją na ocenę bdb. Potem ukończył studia podyplomowe i uzyskał II stopień specjalizacji zawodowej. Specjalizował się w dydaktyce fizyki. Dwanaście lat uczył fizyki w olkuskim Technikum Ekonomicznym, w tym – w latach 1964-1966 – również w olkuskim Liceum przy ulicy Bieruta. Od 1 września 1966 do 31 sierpnia 1999 r. uczył wyłącznie w Liceum im. Króla Kazimierza Wielkiego w Olkuszu. Uczył tam fizyki i astronomii. Przez ostatnie 15 lat pełnił równocześnie funkcję wizytatora i metodyka przy Wojewódzkim Ośrodku Metodycznym w Katowicach, mając pod opieką nauczycieli liceów Województwa Katowickiego. Był również członkiem komisji przyznającej stopnie specjalizacji. Na emeryturę odszedł 31 sierpnia 1999 roku po 38 latach pracy pedagogicznej. Nie stracił jednak kontaktu z dydaktyką fizyki i z ramienia Polskiego Towarzystwa Fizycznego został rzeczoznawcą Ministerstwa Oświaty i Nauki do spraw podręczników szkolnych. Tu dał się poznać jako wnikliwy recenzent podręczników fizyki wszystkich szczebli nauczania. Jest też autorem kilkunastu artykułów poświęconych nauczaniu fizyki.
Byłam jego uczennicą w klasie humanistycznej. Był punktualny, dobrze i sprawnie organizował lekcję. Zapamiętałam go jako wymagającego, ale sprawiedliwego nauczyciela. Piątkami nie szafował, ale uczył wspaniale. Nie zdarzało się, by uczniowie nie rozumieli jego wykładów. Był bardzo dobrym eksperymentatorem. Umiał „zmusić” przyrządy, by działały tak, jak sobie życzył. Chętnie też i pięknie rysował na tablicy, na której potrafił wyczarować skomplikowane rysunki i zmieścić nierzadko treść całej lekcji. Uczniów klas matematyczno-fizycznych zmuszał do dużego wysiłku, natomiast w klasach humanistycznych tak pięknie opowiadał o zjawiskach fizycznych, że nawet moi koledzy, którzy unikali przedmiotów ścisłych, nie opuszczali jego lekcji. Szczególnie pamiętam jego wspaniałe lekcje astronomii. I mimo, ze ukończyłam filologię angielską, to wiele z tych lekcji pamiętam i do dziś interesuje mnie wszystko, co się z tą dziedziną wiedzy łączy. O ile wiem, to jego uczniowie trzykrotnie byli laureatami Olimpiady Astronomicznej. Zajmowali też wysokie miejsca w Olimpiadzie Fizycznej oraz licznych konkursach fizycznych.
Koledzy z klasy matematyczno-fizycznej opowiadali, że na pierwszej lekcji zapowiadał, iż w ciągu 4 lat nauki będą musieli rozwiązać 1200 zadań z fizyki. Zapewne nie wszyscy je rozwiązali, ale ci, którzy mieli piątki, to wierzę, że tak. Nie korzystał praktycznie z podręczników i w niewielkim stopniu ze zbiorów zadań. Najczęściej zadania układał sam na poczekaniu. Bardzo nie lubił, gdy uczniowie próbowali na klasówkach odpisywać i nigdy na to nie pozwalał. Zwykle więcej wymagał od chłopców, a dziewczętom nieco pobłażał. Lubił, gdy na lekcjach panował spokój. Chętnie też odpowiadał na pytania i wszelkie zgłaszane przez uczniów wątpliwości. By racjonalistą i obce mu były wszelkie teorie science-fiction.
Za swą pracę otrzymał Medal Komisji Edukacji Narodowej, Złoty Krzyż Zasługi oraz Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski a także Złotą Odznakę.
Sądzę, że był bardzo dobrym nauczycielem.
(Anna Bień z d. Reńda)